niedziela, 7 listopada 2010

'będzie trudno - wszystko jest 10 centymetrów wyżej do koordynowania'

Najgorsze, co Ja'owa rodzina mogła zrobić to to, co zrobili.
A mianowicie wszyscy wyjechali w czwartek wieczór/piątek rano, zostawiając biedną Ja samą, znerwicowaną przed półmetkiem i bez środka lokomocji.



Gratulujemy, H.'owcy.



Ja została więc sama, z domem do posprzątania, zawirowaniami z umówieniem się do MiłejPaniTapetującej - bo przecież G. pojechała - na wstępie przypalonym na czarno białym lakierem, kiedy próbowała bezskutecznie rozpalić kominek (a w harcerstwie ognisko od jednej zapałki rozpalała! Bez papieru na rozpałkę, dodajmy...).

Ale jest dobrze.



W sobotę rano, po - o dziwo - przespanej nocy, Ja wybrała się do swojej ukochanej, włoso-z-głowo-ścinającej Szefowej.
Szefowa ma manię na punkcie krótkich włosów, więc Ja obawiała się nieco o swe pseudo-rudawe sploty.
Ja'owa WłosowaPytia zadeklarowała jednak wstrzemięźliwość i że za maszynkę do golenia nie złapie.
Po chwili jednak rzucając w eter swoje motto - 'jak szaleć, to szaleć' - zaczęła wygalać Ja'owy karczek, komentując cichutko
 - Dobrze mi, oj, dobrze.

Tu się Ja w przestrachu, żeby nie stracić nic niepotrzebnie, trząść ze śmiechu nie odważyła, ale po czasie pewnym nie wytrzymała.
Mianowicie, gdy Szefowa po raz drugi złapała za narzędzie tortur i z cwaną satysfakcją wypisaną na twarzy zaczęła, z groźnym 'brżżrżż, brżżrżż', ponownie podgalać Ja, a z sąsiadująca fryzjerką wywiązała się następująca rozmowa:
 - Wystarczy już chyba tego podcinania.
 - Nie! Ja wycinam dziurki!
 - Ale po co wycinasz dziurki?
 - Bo ja lubię dziurki! (wybuch śmiechu) I mam zasłonę dymną. Ta trójka dzieci to kamuflaż.

Ale jest dobrze.


Późniejsze truchty przez pół miasta nie zepsuły nastroju, o nie!


Przybyła Ja zatem na swój bal, odnalazła swojego partnera, w osobie Pucka i tańczyła, śmiała się, bawiła, rozmawiała, dwa razy wylądowała na podłodze i pomagała Puckowi w namierzeniu przekąsek.
Gdyż on - jako człowiek pracujący - głodny był niezmiernie i przed 'obiadem' zdążył pochłonąć 15 kanapek.
A potem zjadł obiad. Swój i naleśnika koleżanki.
A potem to już różnie - ciastka, czipsy, paluszki.
Mężczyźni są zaskakujący.
A najbardziej Ja'owa zdolność do przyciągania tych o żołądkach bez dna.
Bo gdyby oni wszyscy jedli to od paru wieków cała ludzkość umarłaby z głodu.






Ale ogólnie - było wspaniale.
Cudownie.
Tanecznie.
Muzycznie.
Komfortowo.








Już czekam na studniówkę!










de facto:
tytuł - z 'Przysłów i aforyzmów trickstera vel VW'.

~~

Szefowe w mym życiu są dwie - z Barku i ta właśnie włoso-ścinająca.
Kocham je obie!
:)


~~

Nie pytajcie mnie nawet, o pseudonim Pucka.
Jest efektem długich i skomplikowanych procesów twórczych wszechmocy Autorki przypadkowych kliknięć w linki.
A.
I to jest Puck, nie Pucek.
:)