Jakoś nie wyszło z tym nie opalaniem się.
Obym sobie czerniaka nie wyhodowała, zaiste.
A słońce wzmaga starzenie się skóry i powstawanie zmarszczek...
Przynajmniej sobie Ja może wymienić Pietiuszkę na lepszy model.
A było to tak:
W środę, w drugi dzień przed wyjazdem, wybrała się rodzina H.'owców na wyprawę bulwarem, w poszukiwaniu różności do kupienia w postaci souvenirów, zanim udadzą się z drugą rodziną H.'owców, ale inną, na potrawy wyszukane z rekina. A Ja szukała sukienki, długiej, gdyż takie dziwnie podobają się Pietiuszce bardziej niż miniówki.
Jednak w miniówkę była Ja ubrana, gdyż gorąco, a pokazać się warto - po raz ostatni.
Wychodząc z kolejnego już z rzędu sklepu, tym razem ukrytego w bocznej uliczce, Ja elegancko i z wdziękiem - nie klęła, o dziwo - wyrżnęła się na krawężniku, wykręcając nogę i skręcając kostkę.
Zacisnęła tylko rękę na palcach Tatiszcza, wyjąc w niebo głosy i ciapiąc wszystko dookoła posoką lejącą się wartkim strumieniem z rozoranego dodatkowo kolana.
Tato sprawnie uciekł z Zulą z miejsca wypadku, aby nabyć samochód, a Mamiszcze poszła z Milkensem do apteki po środki zapobiegające niechybnej śmierci Ja'owej w wyniku zakażenia.
I Ja została sama.
Wyciągając nogi daleko przed siebie, coby kostki nie urazić i ukryć swoje wdzięki materiałem, który w takiej pozycji sięgał do połowy ud.
Jakaś pani zainteresowała się żywo żywotem Ja'owym, ale uspokojona informacją o przybywającej pomocy zaniechała nachalnego jej udzielenia.
Ja rozglądać się poczęła po okolicy, gdy usłyszała:
- Aszposzcze ecie-pecie dwa w kotlecie?
- Że co proszę? - Ja obróciła się w stronę ponad trzydziestoletniego (na oko) Samca stojącego przed nią.
- Szuruburu basz fasz, kasza nasza, bum cyk cyk?
- Ach, skręciłam kostkę.
- Plimpo, plumpo, bere czak czyk?
- A, to tylko krew, nic takiego.
- Fizi mizi sziri bam bam skurrka purrka?
- Nie, dziękuję, zaraz przyjdzie pomoc.
- A kawaliera masz?
Ja nagle zrozumiała o co chodzi Samcowi, gdyż wcześniej domyślała się z niedającej się zrozumieć bełkotliwości.
- Że co proszę?!
- A kawaliera to Ty masz?
- Mam!
- Nie masz?
- Mam, mam, mam, mam!
Przed oczami Ja ukazała się wizja jej, porwanej do jakiegoś burdelu lub sprzedanej na narządy...
- A, bo ja z Ukrainy jestem, ja tu dziewczyny szukam... - Samiec zachęcająco poruszył brwiami.
- Mam kawaliera, mam!
- Ech, to szkoda.
Odszedł...
Ja się w sumie zaczęła potem zastanawiać, czemu by tego swojego wymarzonego mężczyzny nie wymienić na ukraińskiego Samca, poznanego w Bułgarii.
Ale problemy z komunikacją...
Jak Ja miałaby rozumieć pytania o dwa ecie-pecie w kotlecie?
de facto:
tytuł: dotyczy zarówno samego aktu skręcenia, jak i niedokonanej wymiany modelu.
~~
Dość tak w sumie dokładnie wyglądała przemowa Samca, gdyż Ja ni w ząb nie może sobie nic z jej początku przypomnieć. Czyli był bełkot.
~~
Cechy wymarzone, które posiada Pietiucha:
jest rudy, wysoki, dwa lata starszy, szczupły, uśmiecha się słodko, a charakter ma mniam. Plus poczucie humoru, intelekt i zgrabny tyłek. Możecie tylko zazdrościć.
^^