Ja dziś cała w skowronkach - pomimo chronicznej kobiecości, która się
objawiła - wpadła do Szkoły na wuef naszych Baranów i poleciała do
Malbora, aby po-usprawiedliwiał jej nieobecności, z ostatnich dwóch
miesięcy.
Po wypomnieniu mu, że miał zrobić to tydzień temu, na co on zaczął sumiennie jej wpisywać 'enki' (nieusprawiedliwione nieobecności),
żeby wypełnić swoje obowiązki w zgodzie z duchem prawa, wywiązała się
pomiędzy nimi rozmowa, w której Malboro nagle przyznał, że Ja ładnie
wygląda.
- Ale co też profesor opowiada... - zarumieniła się zachwycona Ja.
- Ależ tak, tak! Bardzo ładnie. Jakoś się tak zmieniłaś ostatnio...
- A, bo mi się życie osobiste układa - rzuciła nieopatrznie Ja.
Malboro nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał niecnie takiej okazji.
- ZAKOCHAŁA SIĘ! - ryknął na całą salę - W kim, w kim, powiedz mi!
- Nie...
- No, powiedz, powiedz. Komu masz powiedzieć jak nie mi!
Ja łypnęła na niego złowieszczo...
- Profesorowi bym ostatniemu właśnie powiedziała..
Następne piętnaście minut Malboro maglował Ja bądź tez czynił insynuacje, aluzje i pod-puszczajki
- Kto to, kto to? Masz chłopaka! Z naszej szkoły? Z której klasy? Kto to, kto to?.
Ale Ja się nie dała.
Między innymi dlatego, że ciągle Darcy'ego pod bokiem nie ma.
A głównie dlatego, że oburza ją twierdzenie, ze kobieta może być spełniona tylko z mężczyzną pod ręką.
Choćby i to prawda była.
de facto:
tytuł: do Lidii Jasińskiej: Aby unieszczęśliwić kobietę, wystarczy nic nie robić.
Odwrotnie - aby uszczęśliwić wystarczy wszystko.
A Ja się wszystko ostatnio zaczyna powoli układać...
:)