piątek, 29 lipca 2011

a jednak radość.

Ja wybrała się na ostatnią wycieczkę krajo-Chorwacjo-znawczą wycieczkę z rodzicielami i Milkensem, mianowicie - do Trogiru.
(Gdzie to dopiero wysłała pocztówki - w ostatni dzień... Nieładnie.)

I tam też postanowiła zakupić sobie torbę, bo strasznie pragnęła jakiejś, żeby w niej do szkoły już jako maturzystka biegać.

I znalazła.


Dwie.


W małym sklepiku w Trogirze, w ciasnej, acz urokliwej uliczce. Ręcznie robione, ze skórzanymi emblematami.
Piękne.

W tym jedna zabójczo, zjadliwie fioletowa, a druga większa i poręczniejsza.
Pierwsza bardziej kobieca, druga sportowa i szkolna.



Najpierw Ja zadręczała się wyborem przed sklepem, gdzie wisiały torebki.
Następnie, wraz z Mamiszczem przeniosła się do środka, gdzie nie mogły się zdecydować pod nosem uśmianej sytuacją Sprzedawco-Właścicielko-Wykonawczyni.
Ta postanowiła ułatwić im sprawę i wyciągnęła... kolejną, trzecią torebkę!


Ja prawie się rozpłakała.


W końcu została wybrana torebka bardziej sportowa, bordowa, poręczniejsza i większa.

Fioletowa została pożegnana, jako niepasująca do niczego.




Życie niesie ze sobą tyle wyborów...






de facto:
tytuł do: Każdy wybór jest smutny, nie ma wyborów optymalnych Wojciecha Michniewskieg.
Ja jest pomimo wszystko bardzo zadowolona.

~~

added 12 sierpnia:
Wersja off-line - na photo_blogu.