Ja wybrała się na ostatnią wycieczkę krajo-Chorwacjo-znawczą wycieczkę z rodzicielami i Milkensem, mianowicie - do Trogiru.
(Gdzie to dopiero wysłała pocztówki - w ostatni dzień... Nieładnie.)
I tam też postanowiła zakupić sobie torbę, bo strasznie pragnęła jakiejś, żeby w niej do szkoły już jako maturzystka biegać.
I znalazła.
Dwie.
W małym sklepiku w Trogirze, w ciasnej, acz urokliwej uliczce. Ręcznie robione, ze skórzanymi emblematami.
Piękne.
W tym jedna zabójczo, zjadliwie fioletowa, a druga większa i poręczniejsza.
Pierwsza bardziej kobieca, druga sportowa i szkolna.
Najpierw Ja zadręczała się wyborem przed sklepem, gdzie wisiały torebki.
Następnie,
wraz z Mamiszczem przeniosła się do środka, gdzie nie mogły się
zdecydować pod nosem uśmianej sytuacją
Sprzedawco-Właścicielko-Wykonawczyni.
Ta postanowiła ułatwić im sprawę i wyciągnęła... kolejną, trzecią torebkę!
Ja prawie się rozpłakała.
W końcu została wybrana torebka bardziej sportowa, bordowa, poręczniejsza i większa.
Fioletowa została pożegnana, jako niepasująca do niczego.
Życie niesie ze sobą tyle wyborów...
de facto:
tytuł do: Każdy wybór jest smutny, nie ma wyborów optymalnych Wojciecha Michniewskieg.
Ja jest pomimo wszystko bardzo zadowolona.
~~
added 12 sierpnia:
Wersja off-line - na photo_blogu.