Ja się z Didi wybrały na urodzinowo-osiemnastkowe ognisko Kliszy.
Jako, że odbywać się miało one w dalekim niby-mieście Kliszy i Jarzębiny, także wybrały się autobusem.
Ooo, tak...
Już
gdy spotkały się w umówionym check point na Rynku C. zaczynało
po-padywać, ale nie zrażone wsiadły do autokaru i wyruszyły do
niby-miasta.
W trakcie podróży odkryły jednak, że nie wiedzą gdzie mają wysiąść.
To znaczy - wiedziały. Na przystanku na przeciwko domu Jarzębinowego.
Ale który to...?
Postanowiły
wysiąść razem z Blond Chłopakiem z Kucykiem, którego Ja znała (z
wystawy na którą wybrała się z Jarzi właśnie) jako niby-miastowca.
Po dłuższej chwili Kucyk zaczął zbierać się do wyjścia, więc D&J, smryg, smryg!, za nim.
Wysiadły
na przystanku, nie rozpoznały okolicy, sprawdziły tabliczkę na
przystanku... I okazało się, że to nie jest ten, tylko wcześniejszy.
Ja
i Didi się załamały. Ruszyły przed siebie, szukając kolejnego
przystanku i pomstując na Kucyka - jak on śmiał tak biednych ludzi
zmylać! - wgramoliły się na ogromną górkę, na której znalazły sanki i
stwierdziły, że autobus raczej by tu nie wjechał.
Zadzwoniły więc do
Kliszki, z która nie mogły się za nic dogadać i choć Didi sugerowała,
żeby jej powiedzieć, że ma szukać górki z saniami na jej szczycie i z
dziwnym talibem na ich szczycie (Didi miała głowę owiniętą Ja'owym
szalikiem w elegancki turban), Kliszka kazał nam wrócić na wcześniejszy
przystanek i czekać na nią.
Także wróciły.
Wracały pomstując, powróciły do znanej już sobie budki przystanku i postanowiły upolować jakiś samochód.
Talib w zielonym turbanie i członkini La Résistance française skakały po drodze przy przystanku, ale żaden samochód się nie zatrzymał, bo żaden nie jechał.
Następnie, cytując 'Allo, 'allo! i króla Juliana wepchnęły się z powrotem do budki, gdzie się rozgościły i postanowiły założyć burdelownię.
Przy takim szalonym ruchu zarobiły by bardzo dużo pieniędzy!
A z głodu by nie umarły, gdyż miały woreczek irysów dla Kliszy.
Stopa
też im się nie udało złapać, pomimo niewątpliwej urody nóżki, którą Ja
machała, wdzięcznie udając Sturmbannfuhrera Herr Otto Flicka z Geheime
Staatspolizei, gdyż w dalszym ciągu nic nie jechało.
Dziewczęta
zaczynały wątpić w sens dalszego oczekiwania na cokolwiek i kogokolwiek,
gdy Ja z pewną dozą zainteresowania rozejrzała się po okolicy.
- Ej, Didi, Jarzębina chyba tu mieszka - powiedziała, pokazujac na dom - Pójdę sprawdzić!
Poszła.
I miała rację.
Bo to jednak ten przystanek był.
Ściągnięta wesołymi okrzykami zwycięstwa Didi wraz z Ja weszła do domu Jarzębinowego, witane przez Jarzębinowa Babcię i Mamę.
A w kuchni siedział Kucyk.
Trzeba było go dłużej śledzić, zapewne...
de facto:
fluffizm jest chorobą zakaźną i w przypadku nosiciela (Ja) nieuleczalną.
Objawy: stały pech, roztrzepanie i wplątywanie się w głupie sytuacje.
~~
La Résistance française, 'Allo, 'allo!, Sturmbannfuhrer Herr Otto Flick z Geheime Staatspolizei, Geheime Staatspolizei.
Możecie raz sami posprawdzać, prawda?
;>