sobota, 8 stycznia 2011

rzeczywiście, mnie (nas) w lesie wychowali.

Sylwester - ostatni raz w życiu Ja spędza Sylwestra poza kanapą i nie przed telewizorem.

Bieganie z butelką szampana po osiedlu i picie Trele Morele z gwinta, oberek do Lady Punk na Rynku o pierwszej nad ranem, zarywanie Pyni w mrokach piwnicy do Gii Farelli, nasłuchiwanie, jak połowa zaproszonych gości bawi się w neandertalczyków w kuchni, godzinne doładowywanie baterii w ciemnościach pokoju i dalsza rozpierducha, siedzenie na balkonie w wigwamie z poncza Jarzębiny.



Nigdy więcej nie będę się tak bawić.
...tak dobrze już nie będę mogła...




Więc zapraszam na przyszły rok do mnie, przed telewizor.




Mój rocznik będzie już po osiemnastkach, więc to jedyny sposób, żeby się nie urżnąć.
Chyba, że skończymy oglądając Pride&Prejudice.





Zawsze łapię haj, gdy patrzę na Darcy'ego...
:)








de facto:
tytuł do: Sylwester – imię męskie pochodzenia łacińskiego. Wywodzi się od słowa silvestris oznaczającego „człowiek żyjący w lesie”, „dziki”.
Co tak wiele przecież tłumaczy...
;)