Ja pomieszkuje sobie kątem w Krakau, w bardzo przytulnym mieszkanku (czyt. małe, ciasne i nie-własne), może nie w centrum życia towarzyskiego, ale w centrum Ja'owego światka (uczelnia-mieszkanie-sklep). I właśnie pod względem tego ostatniego czynnika hojnie sypnął Krakau z rękawa - sklepów Ci u nas dostatek.
Są 3 (słownie: czy).
Taki mały osiedlowy wypierdek, w którym nie ma nic i wszystko jest drogie (ale jest jednorazowa Nutella!).
Taki większy, normalny, gdzie jest większość i wszystko jest drogie.
I ogromniasty moloch, zwany Tesco, gdzie jest wszystko i wszystko jest drogie.
Wybór ulubionego nie był trudny, wobec czego Ja przystąpiła do programu lojalnościowego ClubCard - niech mi coś skapnie z Tescowej wspaniałości, skoro już i takie duże, i tak blisko, i takie ma śmieszne reklamy.
No i skapło.
Dostała Ja piękną, niebieską kopertę, a w tej kopercie była Ja'owa nagroda, za miesiące zbierania punktów, na wysupływanej z portfela przy kazdych zakupach niebieskiej tabliczce.
Bony. Kupony. Zniżki.
2 bony, po 3 złote każdy plus kupon na rodzimą krajankę makaronową.
Niech się schowa Lotto ze swoimi kumulacjami.
Tesco, nadchodzę!