poniedziałek, 14 listopada 2011

'nawet Olga nie próbuj rozluźniać atmosfery!'

....bo i tak Ci się to nie uda' - warknął dziś nie pierwszy i nie ostatni raz Vivaldi w stronę biednej Ja.
Właściwie te słowa jakoś tak mu na stałe weszły do słownika.

A Ja po prostu pragnie, aby na religii wszyscy się kochali i w ogóle...



Nie jej wina, że kiedy Vivaldi akurat w stronę Ja się obrócił, tłumacząc zawiłości okresu narzeczeństwa, aż nazbyt chętnym do wstąpienia doń licealistom, Ja akurat wydobyła z zanadrza torby krem nawilżający i dawaj nasmarowywać swoje malutkie, pocieszne łapeczki.
Vivaldi, nie bez przyczyny nazywany Pomidorrrem umilkł gwałtownie, nadął się i poczerwieniał.
 - Olllllgaaa....

Ja tylko tyle było trzeba, by uruchomić werbalne 'migdałki' - czyli pierwszą linię obrony: bo ją łapki pieką i wysychają, i musi nawilżać, i co z tego, że Vivi też, skoro ona ma jakieś uczulenie, to wszystko jest po lekach, ona cierpi, a dopiero teraz krem znalazła, więc nie, nie mogła się oddawać nawilżaniu przed lekcją.



Niepotrzebnie, do świstu uchodzącego powolutku z Vivaldiego powietrza, dodała:
 - A ten krem tak ładnie pachnie, o! - machając rękami, ażeby jego woń rozeszła się po klasie.



 - Nawet Olga nie próbuj rozluźnić atmosfery, bo Ci się to nie uda - burknął zagłuszony przez śmiech owczarniany Pomidorrro, na nowo będąc czerwony.





A Ja się zastanawiała co też znowu takiego zrobiła.







de facto:
migdałki są rzeczywiście pierwszą strażą - jedną z wielu, w sumie - układu odpornościowego organizmu.