wtorek, 19 kwietnia 2011

trzpiotku jeden.

Ja jest stworzeniem kradziejskim.
Wrednie i podstępnie, wykorzystując to, że Didi w szkole nie było, pożyczyła jej buty.
I zgubiła.


Na próżno Didi chodziła za nią (metaforycznie, bo miła nam panna D. ostatnio głównie zajmowała się zdrowieniem w domowych pieleszach), nagabywała i dręczyła.
W końcu, gdy Didi zasiadła rankiem na należnym jej w klasie krześle, Ja postanowiła zaproponować jej odkupienie zagrabionej i zgubionej własności, panna D. rzuciła do niej lekkim tonem (na tyle lekkim, jaki może być po napisaniu sprawdzianu z français):
 - Dzięki za buty.
 - Hę? - zdziwiła się Ja, bowiem żadnych butów nie przynosiła, wszak.
 - No, dzięki, że je w końcu przyniosłaś - i zaczęła opowiadać, jak to je znalazła w szafce.
Ja otworzyła ze zdziwienia swój kształtny ryjek.
 - To ja je tam zaniosłam miesiąc temu...






To już nawet komentarza nie potrzebuje.