Ja jest stworzeniem kradziejskim.
Wrednie i podstępnie, wykorzystując to, że Didi w szkole nie było, pożyczyła jej buty.
I zgubiła.
Na próżno Didi chodziła za nią (metaforycznie, bo miła nam panna D. ostatnio głównie zajmowała się zdrowieniem w domowych pieleszach), nagabywała i dręczyła.
W
końcu, gdy Didi zasiadła rankiem na należnym jej w klasie krześle, Ja
postanowiła zaproponować jej odkupienie zagrabionej i zgubionej
własności, panna D. rzuciła do niej lekkim tonem (na tyle lekkim, jaki może być po napisaniu sprawdzianu z français):
- Dzięki za buty.
- Hę? - zdziwiła się Ja, bowiem żadnych butów nie przynosiła, wszak.
- No, dzięki, że je w końcu przyniosłaś - i zaczęła opowiadać, jak to je znalazła w szafce.
Ja otworzyła ze zdziwienia swój kształtny ryjek.
- To ja je tam zaniosłam miesiąc temu...
To już nawet komentarza nie potrzebuje.