niedziela, 26 sierpnia 2012

roztrzepania konsekwencje.

Jakoś nie wyszło z tym nie opalaniem się.
Obym sobie czerniaka nie wyhodowała, zaiste.
A słońce wzmaga starzenie się skóry i powstawanie zmarszczek...

Przynajmniej sobie Ja może wymienić Pietiuszkę na lepszy model.
A było to tak:


W środę, w drugi dzień przed wyjazdem, wybrała się rodzina H.'owców na wyprawę bulwarem, w poszukiwaniu różności do kupienia w postaci souvenirów, zanim udadzą się z drugą rodziną H.'owców, ale inną, na potrawy wyszukane z rekina. A Ja szukała sukienki, długiej, gdyż takie dziwnie podobają się Pietiuszce bardziej niż miniówki.
Jednak w miniówkę była Ja ubrana, gdyż gorąco, a pokazać się warto - po raz ostatni.

 Wychodząc z kolejnego już z rzędu sklepu, tym razem ukrytego w bocznej uliczce, Ja elegancko i z wdziękiem - nie klęła, o dziwo - wyrżnęła się na krawężniku, wykręcając nogę i skręcając kostkę.
Zacisnęła tylko rękę na palcach Tatiszcza, wyjąc w niebo głosy i ciapiąc wszystko dookoła posoką lejącą się wartkim strumieniem z rozoranego dodatkowo kolana.
Tato sprawnie uciekł z Zulą z miejsca wypadku, aby nabyć samochód, a Mamiszcze poszła z Milkensem do apteki po środki zapobiegające niechybnej śmierci Ja'owej w wyniku zakażenia.

I Ja została sama.
Wyciągając nogi daleko przed siebie, coby kostki nie urazić i ukryć swoje wdzięki materiałem, który w takiej pozycji sięgał do połowy ud.

Jakaś pani zainteresowała się żywo żywotem Ja'owym, ale uspokojona informacją o przybywającej pomocy zaniechała nachalnego jej udzielenia.

Ja rozglądać się poczęła po okolicy, gdy usłyszała:
 - Aszposzcze ecie-pecie dwa w kotlecie?
 - Że co proszę? - Ja obróciła się w stronę ponad trzydziestoletniego (na oko) Samca stojącego przed nią.
 - Szuruburu basz fasz, kasza nasza, bum cyk cyk?
 - Ach, skręciłam kostkę.
 - Plimpo, plumpo, bere czak czyk?
 - A, to tylko krew, nic takiego.
 - Fizi mizi sziri bam bam skurrka purrka?
 - Nie, dziękuję, zaraz przyjdzie pomoc.
 - A kawaliera masz?
Ja nagle zrozumiała o co chodzi Samcowi, gdyż wcześniej domyślała się z niedającej się zrozumieć bełkotliwości.
 - Że co proszę?!
 - A kawaliera to Ty masz?
 - Mam!
 - Nie masz?
 - Mam, mam, mam, mam!
Przed oczami Ja ukazała się wizja jej, porwanej do jakiegoś burdelu lub sprzedanej na narządy...
 - A, bo ja z Ukrainy jestem, ja tu dziewczyny szukam... - Samiec zachęcająco poruszył brwiami.
 - Mam kawaliera, mam!
 - Ech, to szkoda.
Odszedł...




Ja się w sumie zaczęła potem zastanawiać, czemu by tego swojego wymarzonego mężczyzny nie wymienić na ukraińskiego Samca, poznanego w Bułgarii.
Ale problemy z komunikacją...
Jak Ja miałaby rozumieć pytania o dwa ecie-pecie w kotlecie?





de facto:
tytuł: dotyczy zarówno samego aktu skręcenia, jak i niedokonanej wymiany modelu.

~~

Dość tak w sumie dokładnie wyglądała przemowa Samca, gdyż Ja ni w ząb nie może sobie nic z jej początku przypomnieć. Czyli był bełkot.

~~

Cechy wymarzone, które posiada Pietiucha:
jest rudy, wysoki, dwa lata starszy, szczupły, uśmiecha się słodko, a charakter ma mniam. Plus poczucie humoru, intelekt i zgrabny tyłek. Możecie tylko zazdrościć.
^^