poniedziałek, 21 listopada 2011

'cali w pleśni są, obleśni!'

Ja i Bajeczny są obleśni.
To dość autorytarna opinia Cruelli, którą usłyszeli dziś na angielskim.


Na angielskim mianowicie pojawiła się znikoma ilość osób uczęszczających na te zajęcia, co spowodowało zdziwienie Cruelli i jej pytanie:
 - Czyżbyście mieli dzisiaj sekcję?
Ja na to rzuciła nieuważnie:
 - Nie, bo nie ma trupa.
 - Olga! - Zakrzyknęła gromkim głosem de Vil - Jak możesz tak mówić? Ty?! Przyszły medyk?
Ja westchnęła i przygotowała się mentalnie do tyrady.
 - Ależ oczywiście, pani profesor, mogłam powiedzieć, że nie znaleziono dla nas denata, że nie dokonała się inhumacja ofiary, która dostarczyła nam tkanek do dokonania badania post mortem.
Tu Bajeczny szturchnął Ja pod żebro.
 - Czyli po prostu nie ma trupa.
I zaczęli się chichrać.
Cruella aż zatrzęsła się.
 - Jesteście obleśni, obrzydliwi! Jak możecie tak mówić!



Cóż poradzić.
Zarówno Ja, jak i Bajeczni pozostawieni sami sobie są destrukcyjną - dla nauczycieli - siłą tej klasy, a zestawieni razem (szczególnie na tych lekcjach, na których siedzą razem. Na przerwach jakoś to się rozchodzi po okolicy mniej szkodliwie) tworzą mieszankę wybuchową.
Szczególnie na angielskim, bo na kierunkowych jakoś nie wypada aż tak gadać (chyba, że na fizyce).




A na angielskim wszystko wypada.








de facto:
tytuł - jakoś zawsze tak obleśność mi się z tą pleśnią kojarzyła, takoż rymowanka w tytule zamierzona i moja własna, od-autorska.


~~

Cruella zwie się tak od ubarwienia koafiury.
Ma jakiegoś dziwnego świra na punkcie tej naszej domniemanej, in spe medyczności.

~~

Taka w tej Szkole dziwna tradycja, że pro-medycy chodzą na sekcje zwłok.
Nam się jeszcze nie udało, bo nie mamy świerzaka.

~~

Ja z Bajecznym tworzą wyjątkowo zgrany duet an angielskich do tego stopnia, że Cruella podejrzewa ich o niecne zamiary - albo o migdalenie się, albo o gorzej.
Choć nie wiadomo, czym to gorzej miałoby być.
;)