piątek, 28 stycznia 2011

adin, dwa, tri.

Na dobry początek - Milkens plątający się w metaforze z łańcuchem pokarmowym:
Bo to jak z pokarmem. Mały owad je dużego... Nie, czekaj. One się wzajemnie zjadają. A potem duży się zjada...



Z okazji rocznicy - tak, mamy już dwa lata - NAQBTASQI
(Never Asked Quetions But They Are Still Quite Interesting).
Miało być FAQ, ale nikt żadnych pytań nie zadawał, wierząc we wszystko, co Ja podaje w postach, więc co tam - nasza własna, tylko-na-blogowa wersja FAQu.


1. Kto to, do jasnej Anielki, jest Ja?!
Ja - zwana też od czasu, do czasu (czyt. w komentarzach) Autorką - to ja. Mianowicie Olga z H.'owców, która od lat dwóch prowadzi niniejszego bloga.
A, że okrutnie jest niezdecydowana, takoż raz to robi w pierwszej, raz w trzeciej osobie.
Jak to mówią - 'żeby życie miało smaczek, raz... pierwsza, a raz trzecia osoba'.


2. Dlaczego na tym dziwnym blogu tyle pseudo-staropolskich wtrętów?
Cóż, mam dziwne maniery językowe.
I tak - mówię na co dzień pseudo-staropolskim.
Hehehe.

Po prawdzie, za każdym razem, gdy czytam 'Małgosia kontra Małgosia' nie mogę się nadziwić, że dytko nie wybrał mnie...
Ech, życie.
;)


3. Skąd bierzesz te koszmarne zagadki, które nazywasz tytułami notek?Przyznam najszczerzej - z Wikicytatów.
Najczęściej, nie zawsze, ale taka prawda.
Uwielbiam tą stronę i po prawdzie, gdy tylko wymyślę, jakie słowo można by uznać za 'temat przewodni' wstukuję je w wyszukiwarkę, przeglądam co wyskoczy i wybieram najładniejsze.
Ewentualnie szukam we własnych, chorych skojarzeniach.

Tak, wiem. Zniszczyłam legendę SuperHiperInteligentnej Autorki.
Przepraszam... 

4. Skąd tylu dziwnych, występujących często epizodycznie, bohaterów notek?Powiem po prawdzie, że to wszystko to wina rozrastania się bloga.
Jak zauważyć można, choćby w drugiej - bodajże - notce (patrz: A.), na najsampierwszym początku miały być same jedynie monogramy.
Z ewentualnymi przyrostami.
Ale jakoś tak, to ewoluowało w pseudonimy...
I każdy nowy znajomy, biorący udział w wydarzeniach z życia Ja musiał dostać pseudonim.
(A Mamiszcz i Tatuś wciąż nie mają jasno i wyraźnie ustalone - z dużej czy małej? I jak ich w ogóle nazywać? Tak, że Autorka pisze o nich - i ich - w zgodzie ze swą obecną fantazją).
Co jest o tyle śmieszne, że Czubek w 'realu' nosi pseudonim 'Żółw'. A przed tym - Żółwiem ochrzczony został inny owczarniany koleżka...
Tak, że tego...


5. Spoko, archaizmy uzgodniliśmy. A neologizmy? Nie przesadzasz czasem?
Oj, nie, nie przesadzam.
Moim niedoścignionym mistrzem konstrukcji słowa jest Lewis Carroll, właściwie Charles Lutwidge Dodgson, czyli autor 'Alice's Adventures in Wonderland'.
Nie wszystko da się wyrazić w słowach, zawartych w obecnej chwili w słowniku. Język jest żywy i może przyrastać - w każdą stronę. Więc dlaczego nie na potrzeby małej, kochanej Ja?
:)
Taka jest moja opinia i zdania nie zmienię?


6. 4fF10mZóY0Mc d0 73Y 5ł0d|<13Y bÓź|<1 - Cz3mÓ 1cH 7ó 74|< M4Ł0 :*:*:* :)? (czyt. Nawiązując do tej słodkiej buźki - czemu ich tu tak mało?)
Jestem zwolenniczką przekazu słownego, dziękuję bardzo.
W czasach, gdy nie dodanie buźki do esemesa czy wiadomości w komunikatorze oznacza zdenerwowanie, amok lub trupią powagę (do czego sama się stosuję, wstyd przyznać...) chcę, by przynajmniej blogowy tekst był od tego wolny.
Gazety i książki - ktoś, kto jeszcze je czyta, ten wie - wolne są wszak od wszelkiego rodzaju dodatków, a i tak wiadomo 'o co chodziło autorowi' (ulubione pytanie polonistów).

Niech ktoś to przetłumaczy na pokemonowy zadającej pytanie, dziękuję bardzo.


7. Po raz kolejny, nawiązując do pytania 5. - dlaczego stosujesz oryginalną nomenklaturę i nie tłumaczysz nazw własnych? I zwrotów, po wielokroć.
Cóż, najprostszym wytłumaczeniem byłaby odpowiedź - weź listę przypadkowych 10 tytułów - w oryginale i tłumaczeń - i sprawdź zgodność merytoryczną. Autor miał niewątpliwie jakiś cel w nadaniu takiego, a nie innego tytułu, więc pragnę to uszanować, po raz kolejny bawiąc się w stare dobre 'co autor miał na myśli?'.
Poza tym - nierzadko niektóre zwroty brzmią lepiej w danym języku, naprawdę.
Nie jestem zwolenniczką maniakalnej anglizacji języka polskiego, ale - na przykład - dodawane przez Snagglepussa, na końcu każdego nieomal zdania 'even' w polskim tłumaczeniu traci swój urok, cóż zrobić.

W pakiecie, dodam, że nawias pojedynczy, robiony z apostrofów, też jest angielski.
A używam go, gdyż wygląda schludniej i basta.


8. Do czego służą te koszmarne, długie przerwy pomiędzy częściami notki?
Cóż - żeby było schludnie.
Jestem zagorzałą estetką - choć mój pokój o tym nie-świadczy.
W ten sposób jakże prosto można wszystko posegregować i uporządkować.
Poza tym - co w wymowie załatwiałaby intonacja, w tekście biorą na siebie pauzy.


9. Zawsze odpisujesz na komentarze?
Zawsze - poza jednym, małym wyjątkiem - po odpisaniu przeze mnie musi być parzysta liczba komentarzy w statystyce.
I basta.


10. Po co de facto? Psuje całą puentę!
Cóż... Może i psuje puentę, ale dzięki temu można się w ogóle zorientować o co w notce chodzi.
I tłumaczy te koszmarne, tytułowe zawiłości.
I tak wiele upraszcza...




Cóż, myślę, że wystarczy.
W przypadku jakichkolwiek więcej Nie-Zadanych Pytań, które można zadać w komentarzu, rozbudujemy ten mini poradnik.




Tak, że tego...




Pierwsza instrukcja do tego bloga...
Łoch jej...










de facto:
tytuł:
 - primo: reklama z Kotem.
 - secundo: jedyny, sensowny 'faq' w artykułach na Wikicytatch, był w adresie odnośnika na stronie kabaretu Adin.
Proste.


~~

A tak naprawdę, to te pytania były zadane.
Bardziej lub mniej dosłownie i dosadnie - w pytaniach znajomych, Czytelników i oceniających.
Ale nieoficjalnie, więc się nie liczy...