sobota, 28 maja 2011

fluffizm.

Ja się z Didi wybrały na urodzinowo-osiemnastkowe ognisko Kliszy.
Jako, że odbywać się miało one w dalekim niby-mieście Kliszy i Jarzębiny, także wybrały się autobusem.
Ooo, tak...


Już gdy spotkały się w umówionym check point na Rynku C. zaczynało po-padywać, ale nie zrażone wsiadły do autokaru i wyruszyły do niby-miasta.
W trakcie podróży odkryły jednak, że nie wiedzą gdzie mają wysiąść.
To znaczy - wiedziały. Na przystanku na przeciwko domu Jarzębinowego.
Ale który to...?

Postanowiły wysiąść razem z Blond Chłopakiem z Kucykiem, którego Ja znała (z wystawy na którą wybrała się z Jarzi właśnie) jako niby-miastowca.
Po dłuższej chwili Kucyk zaczął zbierać się do wyjścia, więc D&J, smryg, smryg!, za nim.


Wysiadły na przystanku, nie rozpoznały okolicy, sprawdziły tabliczkę na przystanku... I okazało się, że to nie jest ten, tylko wcześniejszy.



Ja i Didi się załamały. Ruszyły przed siebie, szukając kolejnego przystanku i pomstując na Kucyka - jak on śmiał tak biednych ludzi zmylać! - wgramoliły się na ogromną górkę, na której znalazły sanki i stwierdziły, że autobus raczej by tu nie wjechał.
Zadzwoniły więc do Kliszki, z która nie mogły się za nic dogadać i choć Didi sugerowała, żeby jej powiedzieć, że ma szukać górki z saniami na jej szczycie i z dziwnym talibem na ich szczycie (Didi miała głowę owiniętą Ja'owym szalikiem w elegancki turban), Kliszka kazał nam wrócić na wcześniejszy przystanek i czekać na nią.

Także wróciły.
Wracały pomstując, powróciły do znanej już sobie budki przystanku i postanowiły upolować jakiś samochód.
Talib w zielonym turbanie i członkini La Résistance française skakały po drodze przy przystanku, ale żaden samochód się nie zatrzymał, bo żaden nie jechał.
Następnie, cytując 'Allo, 'allo! i króla Juliana wepchnęły się z powrotem do budki, gdzie się rozgościły i postanowiły założyć burdelownię.
Przy takim szalonym ruchu zarobiły by bardzo dużo pieniędzy!
A z głodu by nie umarły, gdyż miały woreczek irysów dla Kliszy.

Stopa też im się nie udało złapać, pomimo niewątpliwej urody nóżki, którą Ja machała, wdzięcznie udając Sturmbannfuhrera Herr Otto Flicka z Geheime Staatspolizei, gdyż w dalszym ciągu nic nie jechało.

Dziewczęta zaczynały wątpić w sens dalszego oczekiwania na cokolwiek i kogokolwiek, gdy Ja z pewną dozą zainteresowania rozejrzała się po okolicy.

 - Ej, Didi, Jarzębina chyba tu mieszka - powiedziała, pokazujac na dom - Pójdę sprawdzić!





Poszła.
I miała rację.
Bo to jednak ten przystanek był.





Ściągnięta wesołymi okrzykami zwycięstwa Didi wraz z Ja weszła do domu Jarzębinowego, witane przez Jarzębinowa Babcię i Mamę.




A w kuchni siedział Kucyk.





Trzeba było go dłużej śledzić, zapewne...









de facto:
fluffizm jest chorobą zakaźną i w przypadku nosiciela (Ja) nieuleczalną.
Objawy: stały pech, roztrzepanie i wplątywanie się w głupie sytuacje.

~~

La Résistance française
, 'Allo, 'allo!, Sturmbannfuhrer Herr Otto Flick z Geheime Staatspolizei, Geheime Staatspolizei.
Możecie raz sami posprawdzać, prawda?
;>

piątek, 27 maja 2011

wszystko!

Ja dziś cała w skowronkach - pomimo chronicznej kobiecości, która się objawiła - wpadła do Szkoły na wuef naszych Baranów i poleciała do Malbora, aby po-usprawiedliwiał jej nieobecności, z ostatnich dwóch miesięcy.
Po wypomnieniu mu, że miał zrobić to tydzień temu, na co on zaczął sumiennie jej wpisywać 'enki' (nieusprawiedliwione nieobecności), żeby wypełnić swoje obowiązki w zgodzie z duchem prawa, wywiązała się pomiędzy nimi rozmowa, w której Malboro nagle przyznał, że Ja ładnie wygląda.


 - Ale co też profesor opowiada... - zarumieniła się zachwycona Ja.
 - Ależ tak, tak! Bardzo ładnie. Jakoś się tak zmieniłaś ostatnio...
 - A, bo mi się życie osobiste układa - rzuciła nieopatrznie Ja.
Malboro nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystał niecnie takiej okazji.
 - ZAKOCHAŁA SIĘ! - ryknął na całą salę - W kim, w kim, powiedz mi!
 - Nie...
 - No, powiedz, powiedz. Komu masz powiedzieć jak nie mi!
Ja łypnęła na niego złowieszczo...
 - Profesorowi bym ostatniemu właśnie powiedziała..

Następne piętnaście minut Malboro maglował Ja bądź tez czynił insynuacje, aluzje i pod-puszczajki
 - Kto to, kto to? Masz chłopaka! Z naszej szkoły? Z której klasy? Kto to, kto to?.





Ale Ja się nie dała.
Między innymi dlatego, że ciągle Darcy'ego pod bokiem nie ma.



A głównie dlatego, że oburza ją twierdzenie, ze kobieta może być spełniona tylko z mężczyzną pod ręką.





Choćby i to prawda była.






de facto:
tytuł: do Lidii Jasińskiej: Aby unieszczęśliwić kobietę, wystarczy nic nie robić.
Odwrotnie - aby uszczęśliwić wystarczy wszystko.

A Ja się wszystko ostatnio zaczyna powoli układać...
:)

piątek, 20 maja 2011

sunny, oh, so sunny!

Rozszerzenie do kobiety 'Kurczaczek' zadziałało bezwzględnie i dzisiaj, gdy Ja, Didi i Mili-mili udały się do sklepu 'Dzieciak' na zakupy niemowlęce.

...a dlaczego?

Albowiemóż tydzień temu, 11 maja, na świat przyszła córka Nety - Zojka - podnosząc nam o jedno stworzonko-0wieczkę stan klasy.
Od razu zdobyła tytuł Najwspanialszej I Najsłodszej Dziewczynki Jakąśmy Widzieli. Fuksiara.


Więc dziś zachwycałyśmy się bodami, sukieneczką, skarpeteczkami z koronką i zabawką-piszczką z główką owieczki (owczarnia zobowiązuje).
Oczywiście, nie obyło się od zachwyconych popiskiwań, okrzyków pełnych zachwytu i zachwycająco macierzyńskiego instynktu.



Większość znanych nam mężczyzn przeżyłoby tam coś na kształt zawału.



Ale kogo oni obchodzą?
Właśnie urodziła się kolejna kobieta (w klasie wypada nas teraz 5 na każdego chłopa), tak że drżyj męski świecie!








de facto:
tytuł do cytatu z Alfreda de Musset (Dzieci chowane bez pieszczoty są jak kwiaty hodowane bez słońca - czego jak czego, ale pieszczoty Zojeczce nie zabraknie nigdy) i do piosenki 'Sunny' Boney M (szczególnie kawałka '...i love u'. Przerabiamy na 'we').
x)

poniedziałek, 16 maja 2011

K.O.P.


OSTRZEŻENIE: ten post będzie zawierał w sobie wyrażenia powszechnie uznawane za nienadające się do czytania na głos dzieciom do wieku przedszkolnego (ponoć wtedy zaczynają już przeklinać), osobom starszym, zawałowcom i tym, którzy nie chcą uwierzyć, że młodzież licealna używa wulgaryzmów. Nie mam zamiaru ich cenzurować i kropka. W każdym razie nie za bardzo.
Ostrzegłam.

prolog:
Ja profilaktycznie nastawiła 8 alarmów w jednym telefonie, kolejny (za to z dwuminutową 'dżemką') w drugim, a jeszcze jeden w budziku na 4:30 i położyła się spać. O dziwo, udało jej się nią zaspać i wstać w wyznaczonym przez ćwierkanie alarmów czasie. Dopakowała, co dopakować miała, czterdzieści razy sprawdziła listę rzeczy do dopakowania, wcisnęła swój bluesowy kapelusz na głowę i wyruszyła na wycieczkę owczarnianą.



kop #1:
kopniętego kopnięte początki:
W autobusie wraz z Mili-mili i Didi siedziała na tyle, ogólnie robiąc tak zwaną wiochę, żale i żenadę, głupio się śmiejąc i machając do tych, co za nami jechali.
Żeby zwiększyć ilość testosteronu z tyłu (bo my kipimy estrogenem!) dosiadł się do nas Siekiera, przez co Mili-mili i Ja zostały zapłodnione dźwignią, która wbijała się tu i ówdzie.

A bardziej ówdzie.

Trzeba będzie po prostu pomóc podczas wychowywania małych dźwigienek i powinno być dobrze.



kop #2:
kop na szczęście:
Ja z kolei z Siekierą się założyli, że obok wymieniony dowiezie Ja do ŁDZ na kolanach. Ja oczywiście zakład przegrała, bo jej się kości udowe Siekiery w pośladki wbijały.
Wniosek z tego taki, że Ja ma za chudy tyłek i musi przytyć.

Oby się udało!



kop #3:
z kopa w plener:
Dnia pierwszego, wieczorem, udała się owczarnia na wycieczkę ulicą Piotrkowską.
Mili-mili, Didi i Ja, które utworzyły już solidną grupę wsparcia i feministycznej wspaniałości, wysunęły się w niewielkim czasie na prowadzenie i pruły jak lodołamacze męskich serc do przodu, prezentując swoje wdzięki oraz dość głośno ustalając oficjalną wersję wydarzeń
 - To jesteśmy studentkami Uniwersytetu Medycznego.
 - Ale pierwszego roku, żeby nie było, że nie znamy wykładowców...
 - Ale wyników matury jeszcze nie było, skąd wiemy, że się dostałyśmy?
 - To, że składamy tu papiery, jesteśmy pewne matury i przyjechałyśmy obczaić miasto?
 - Ujdzie.
Na szczęście, parę wspaniałych okazów męskości, zwróciło uwagę na dorodne dziewoje.

Szkoda tylko, że były to okazy metalowe.



kop #4:
‘chyba Cię słoń w ucho kopnął!’:
Są rzeczy, których się nie zapomina, choćby człowiek był stary, pomarszczony i trzy ćwierci od śmierci (czyt. pełnoletni).
A mianowicie jest to popularne w podstawówce przekłuwanie sobie uszu na wycieczce.
Tak było i tym razem.
Ja wyposażyła się w igłę i spirytus, Natcore zrobiła dziurę, a Siekiera wsadzał kolczyka.

Szkoda tylko, że chłopak robił to po raz pierwszy, tak, że Ja straciła około 5,5 litra krwi, za to zyskała drugi kanał kolczyka, a jej ucho zostało ochrzczone ‘tatarem’.

Można i tak…



kop #5:
kopnięta ta demokracja:
Ja jest osobnikiem z natury wygodnym, więc gdy tylko oczęta jej się przymykać poczęły, a spać nie chciała, bo tyle ciekawych rzeczy się działo!, porwała swojego niewolnika – Bajecznego – i zmusiła go, by robiła za Ja’ową podpórkę.
To znaczy, Ja na nim wisiała przez około trzy godziny, nie pozwalając ruszyć się mu za bardzo.

Za to Ja było wygodnie, a przecież tylko to się liczy!


kop #6:
kobieta to takie mocno kopnięte stworzenie:
Jest coś takiego w kobiecie, że gdy widzi słodkie rzeczy (nie chodzi tu o żelki, mniam) włącza jej się na co dzień ukryta opcja ‘głosik słodkiego kurczątka’.
Kobieta zaprogramowana na Kurczątko kwili mniej więcej tak:
‘Jej, jej, jej, jaki słudziuchny maluszek! Buci-buci, malusieniuszku! Jakiś ty słodziutki, ja Cię zjem, mniam, moje najsłodsze śliczniostwo!’.
Feministycznej Trójcy jako wyjątkowo kobiecej włączyło się to z chwilą przekroczenia bramy ZOO i biedny Bajeczny, z wyboru idący z nimi, cierpiał męki piekielne.

Przynajmniej Ja na chwilę znormalniała, przedstawiając mu plan rzucenia jednego dzieciaka gepardowi na pożarcie.


kop #7:
kopniętego kopnięte końca:
Podczas powrotu zamiast autobusem przemieszczaliśmy się po polskich dziurach sauną.
Oczywiście - im cieplej, tym głupiej.
Na tył autobusu, gdzie Ja delektowała się najnowszą literacka zdobyczą zwaliły takie tłumy łaknących hazardu owieczek, że Ja musiała nawiewać.
Całe szczęście, że Bajeczny siedział sam, w związku z czym Ja się bezczelnie dosiadła. Oprócz wykorzystywania go jako podpórki, poduszki i fundatora krakersów, zabawiała się przez około 4 godziny rozmową z tymże.


Co skończyło się o tyle miło, że siedząca przed nimi Daga wyznała podczas jednego postoju:
'Słucham o czym rozmawiacie. Jesteście kompletnie p******i. Ale śmieszni, nie ma co...'.

Dzięki.



kop #8:
kopnięte dialogi:
Mili-mili (o Ja i Bajecznym): Wy jesteście p******i!
Bajeczny: Ale tak jest weselej!

Bajeczny: I teraz jeszcze usiadł na mojej koszuli, ten s*******n p********y.

Ja (do Bajecznego, o ssącej się po szyi parze): Patrz, już mu mózg wyssała, bierze się za rdzeń przedłużony!

Ja (do Bajecznego o tej samej parze, posiadającej mnóstwo kabelków): A teraz zastąpi mu tkankę mózgową tymi kablami i będzie rozkazy telekomunikacją wysyłać...

Bajeczny: <długa wiązanka> 5,44 za litr?! Jak ja będę do szkoły jeździł?!
Ja: Przywiążesz na sznurku motor do autobusu i jakoś pójdzie...
Bajeczny: Raczej będę na alkoholu jeździł.
Ja: Co, chcesz wlać alkohol do baku? Zatrzesz silnik czy coś...
Bajeczny: Nie, wypiję go i urżnę się rano, przed szkołą.
Ja: I taki do szkoły przyjdziesz?!
Bajeczny: Nie, jak się n********ę to po cholerę mi szkoła?











defacto:
tytuł - w rozwinięciu: Kulturalna Owczarniana Peregrynacja.
Trochę nawiązuje do K.O.P.S.a,to jest jednego z wielu web-komiksów przez Ja czytywanych.

~~

ŁDZ -Łódź. Od-pietiuszkowe.

~~

Na ulicy Piotrkowskiej znaleźć można wiele, wiele, wiele różnorakich rzeźb.
Nikt inny Feministycznej Trójcy nie chciał…

~~

Przykromi, że tak brzydko mówimy, ale czasami się nie da inaczej...
Ale zwalczam to, zwalczam.

poniedziałek, 9 maja 2011

bez gramofonów, są dzieci i wariatka.

Na drugim JEST już post.
Możecie śmiało komentować pod nim.
;)



Ja jest osobnikiem kochanym przez cały otaczający ja świat, a szczególnie przez dzieci (ale nie niemowlaki, niemowlaki płaczą jak ją widzą).

Ale szczyt tej miłości Ja mogła poznać wczoraj na basenie, gdy miła, malutka dziewczynka bezczelnie podeszła, bez żadnej sromoty odsunęła zasłonkę i z żywym zainteresowaniem oglądała Ja w rosole, czyli na etapie pomiędzy ściąganiem kostiumu kąpielowego, a zakładaniem bielizny.

Ja przywróciła zasłonce poprzednią pozycję z lekkim piskiem, ściągnęła kostium do końca i sięgnęła po ubrania leżące na krześle, gdy zasłonka znowu zrobiła szruu! i na progu kabiny przebieralni stanął pięcioletni chłopaczek, lustrując Ja.

Ja znowu zaciągnęła zasłonkę, owinęła swe nagości ręcznikiem i wychynęła za zasłonki, upominając mamę chłopaczka, aby uważała na synka, który zaraz zaczął tłumaczyć, że on tylko chciał sprawdzić czy ktoś jest w środku, a jak miał niby inaczej?




Na dowód ogromnej miłości i uwielbienia, jakie dzieci żywią do Ja Milkens dziś bez zmrużenia oka tłumaczyła zdania typu:
Ola is the most beautiful girl in the world.




Tak, że tego.








de facto:
tytuł do: Dzieci są zakałą ludzkości,  Antoniego Słonimskiego z 
O dzieciach, wariatach i grafomanach.

środa, 4 maja 2011

niuśność.

niuśnie #1:policyjnie:

Ja została przydybana przez policjantów.
Gdy jechała na rowerze, bezczelnie, poboczem, zamigotał kogut i zaparkował przed nią piękny samochód, z niemniej pięknymi oficerami (choć nie najmłodszymi, niestety...), którzy poinformowali Ja, że 'z tyłu wygląda Pani jak kominiarz!', a mandat za 'wyglądanie jak kominiarz' czyli nie posiadanie światła rowerowego z tyłu wynosi 200 zł, a za dodatkowo niewypełnienie poleceń oficera - 1000.
Ja grzecznie skinęła główką, zsiadła z roweru i wracała piechotą.

Chciała wspomnieć, że w piątej klasie, na wakacjach, gdy była przesłuchiwana za chuligańskie zdemolowanie autobusu, zostawiła na biurku oficera 2 zł, którym się bawiła, więc powinna dostać zniżkę i zostać odwiezioną z honorami do domu, jako policyjny sponsor.

Ale stwierdziła, że może lepiej nie.



niuśnie #2:
przymuśnie:

Ja oglądnęła już X-Men, X2, X-Men: The Last Stand, X-Men Origins: Wolverine (wszystkie te: któryśnasty raz), Kate&Leopold (ten: któryś raz), VanHelsing (ten: chyba pierwszy - wydawał się dość znajomy), Paperback Hero (ten: po raz pierwszy) i zdążyła wkurzyć Pietiuszkę stałym i jednostajnym nadawaniem o Hugh Jackmanie.

Którego Ja zawsze uwielbiała - szczególnie jako Logana (kto by nie chciał takiego nieśmiertelnego, zgryźliwego cynika, który jest umięśniony i wysuwają mu się sztylety z dłoni?), ale teraz ma na niego tzw. 'fazę'.

To chyba desperacja. Aby Darcy'ego upolować.


But...  isn't he (here) just sooo cute? <3




niuśnie #3:
pozdrowiennie:

Ja pragnie pozdrowić wszystkich maturzystów, bezczelnie siedząc w domu, opychając się śmietankowymi lodami z bitą śmietaną i bakaliami i wybierając się na wielkie zakupy prezentowe do galerii.

A szczególnie Beatkę, G., Pietiuszkę i Siepacza (chłopaka Mili-mili).

Będę trzymać kciuki.
Jak mi już paznokcie wyschną.








de facto:
tytuł: niuśność, bo mi się kojarzy z gnuśność (a to z nieśmiertelnym 'sługo zły i gnuśny!', który to werset biblijny moja rodzina onegdaj maniakalnie cytowała), a nius według jezykowce.pl jest dopuszczalną formą newsa.

~~

Ja zdemolowała autobus poprzez zderzenie się z nim.
W sumie to autobus bardziej zdemolował Ja, ale kto by tam w detale wchodził...?

~~

Kocham Hugh Jackmana, jak i wieeeelu innych aktorów.
Ale spokojnie, nie należę do fanclubów, ani nie kupuje Bravo Girl. Po prostu oglądam wszystkie filmy z nimi, jakie mi wpadną w ręce i przejdą przez test mojego wysublimowanego gustu.
Taka przypadłość infantylnych nastolatek z rozbuchaną imaginacją.
Cóż czynić.