poniedziałek, 3 czerwca 2013

the perfect giftgiver.

Notka ta powstaje wyłącznie w celu pochwalenia się swoim kunsztem i kreatywnością, no bo co, kurczę blade, ot tego mam tego bloga.


Dla wyjaśnienia:
Pietiuszka ma hopla na punkcie średniowiecza, rycerstwa i ogólnie naparzania się mieczami w prymitywnych warunkach.
Żeby nie było.

Ja była bardzo zapracowana ostatnimi czasy (patrz:prawie rok nie pisania na blogu), więc związkowa rocznica Trixtiuszków została przeniesiona na koniec maja.
I tak też Pietruszka przyjechał.
I zastał... pudełko.



Podejrzliwie otworzył pudełko i znalazł tam to - NiezbędnikKrucjatowyRycerza:














I am a perfect gift-giver!

poniedziałek, 27 maja 2013

całe życie z neurobiologami? proszę... nie...

Ja poznała sobie dwóch kolegów na swoim cudnym Roku i stworzyła z nimi coś na kształt dziwnego porozumienia, bo jakoś się lubią wszyscy wzajemnie.
No i spędzają ze sobą czas - to tu, to tam, to na Rynku, to na uczelni, to w McCafe.

Aż przyszło im do głowy, żeby wybrać się do kina na 'Wielkiego Gatsby'ego'.
Fakt, że była zniżka dla studentów znacząco wpłynął na ich zdolności decyzyjne.

Okazało się jednak, że nie oni tylko mieli tak oryginalny pomysł i wszystkie miejsca są niestety już zarezerwowane.
Wobec rego narodził się chytry - oj, jakże on był chytry! - plan, aby przybyć nieco wcześniej w Dzień (dzień seansu) i czatować pod kasą, i gdy tylko pół godziny przed Godziną (godziną seansu) być tuż, tuż pod okienkiem i wykupić bilety, na które właśnie wygasła rezerwacja.
Plan został potwierdzony, pozostało tylko przeczekać dwie doby i wprowadzić go w życie.


Niestety, Ja nie przewidziała paru drobnych rzeczy.
A mianowicie dwóch rzeczy - Wrony i Doroty.
Czyli tychże dwóch kolegów.


Najpierw w czwartek z rana samego, po zajęciach z WueFu oraz neurobiologii, czekając na matematykę, siedziała sobie Ja z Dorotą w Instytucie, przeglądając materiały jakieś na zajęcia, gdy Dorocie przypomniało się, że rzeczywiście mieli Dzisiaj iść do kina i to Dzisiaj jest Dzisiaj.
No i ugadali, że pójdą, bo co w końcu.
Ja pożyczyła Dorotkowego iPada (świetny rzecz taki iPad, mówię wam. Warto kupić, żeby grać na nim w Monopoly) i zaczęła przeglądać internety (akurat miała ze sobą z dwa wiaderka). Gdy nadeszła Wrona Ja akurat włączyła Fejsisko i ze zdziwieniem zauważyła na nim wiadomość przysłaną właśnie przez pana W., o tym, że pan D. nie wykazywał chęci 'iścia', więc nie idą chyba do kina.
Ja stosunkowo mocno się zdziwiła, bo przed chwilą ustalili chyba coś innego, wobec czego zaczęli na nowo ustalać i ustalać, i ustalili, że jednak idą.
Ooooo-kej.


Wieczorem (jakieś dwie godziny przed Godziną), napisał Dorota do Ja, że jednak nie idzie, ponieważ romans z jego łóżkiem zaczął nabierać tempa i wyrazistości, wobec czego nie może on się z nim rozstać.
Ja zaczęła go kusić żelkami, którymi będzię się z nim dzielić, wobec czego postanowił nawiązać romans z fotelem w kinie oraz mięciutką poduszką.

Może około kwadrans później (około godziny i czterdziestu pięciu minut do Godziny) napisała Ja do obu mężczyzn z zapytaniem jak i gdzie mają się spotkać.
Na co Dorota odpisała, że Wrona nie idzie, więc on też nie.
A Wrona, że Dorota nie chce i on też nie idzie.
W tym momencie Ja zaczęła krzyczeć i dziwnie się telepać, stukając rytmicznie głową o ścianę.






I nie wiadomo czy Dorota przeżył niewinne pytanie zadane Ja - i jak było na filmie?