czwartek, 25 października 2012

studenckie smaczki.

Ja udała się wraz ze swoim kochanym Rokiem na konwersatorium z chemii organicznej (na którym był kolos i pytanie przy tablicy...), ale stwierdziła, że jest na tyle zimno, ciemno i ponuro, szaro oraz buro, że może sobie zafundować jakieś pyszne Pićko-Rozgrzewajko.
Niestety.
Ja przyzwyczaiła się nadmiernie do luksusów w jej all shiny&new Instytucie Zoologicznym - takich jak windy, przeszklone ściany na wysokości wszystkich trzech pięter, za którymi można oglądać cudne a'la japońskie ogrody, a przed nimi portiernię z marmurową ladą, takie tam, normalne rzeczy. A najbardziej przyzwyczaiła się do kochanych automatów z KAWĄ , rozmieszczonych to tu, to tam, serwujących ukochaną kremową kawunię z czekoladą i bananowym soczkiem czy syropem.


Mniam.


Na Wydziale Chemii takich cudów nie uświadczysz, więc Ja rozpoczęła wyprawę po świętego Graala. Byle tylko wypełniony jakimś płynem. Ciepluchnym.
Wabiona podstępnymi tabliczkami ze 'szczałką', Ja wyruszyła do tajemnych katakumb, aby odnaleźć baro-stołówkę.
I odnalazła, jak sir Galahad.
Ale kolejka była straszna, a pora konwersatorium i kolokwium zbliżała się nieubłaganie, więc obróciła się Ja na pięcie i odeszła pośpiesznie.

Lecz udanie się ta samą drogą z powrotem byłoby wszak zbyt pospolite, więc poszła schodami C.
I wylazła w jakiś dziwny korytarz. A z niego w jeszcze dziwniejszą klatkę schodową, którą opuściła lądując obok zdziwionych palaczy, sztuk 3.

I ruszyła przed siebie, w stronę majaczącego za październikową mgłą budynku.
Szła, szła, minęła go, obróciła się i ujrzała Uniwersytet Rolniczy.
Nosz, być nie może...!

Zdecydowała się skręcić w lewo i wystartowała (dość szybko, gdyż godzina kolokwium zbliżała się, tik-tak!).
I zauważyła przed sobą budynek Jedynej I Wspaniałej Uczelni, Niech Nam Ona Żyje Długo.
Ale był to Wydział Administracji i Fizyki i Rzeczy Nieistotnych Dla Ja.
Wobec czego, Ja - to spoglądając w rozpaczy na zegarek, to podpatrując po okolicy - wypatrzyła Pewną Niewiastę, którą spojrzeniem bezdomnego szczeniaka zmusiła do wskazania kierunku (choć robiła dziwne oczy, gdy słyszała mętne tłumaczenia Ja: 'bo wie pani, ja stamtąd przed chwilę wyszłam, ale jakąś tajną klatką...!').

Ja pobiegła i wbiegła, i zdążyła na kolokwium nawet, a gdyby odwróciła się w prawo bądź lewo podczas wychodzenia, to nie byłoby całego zamieszania.





Życie studenta jest ciekawe i pełne niespodziewanych zwrotów akcji.









de facto:
tytuł nawiązuje do pustej lodówki przeciętnego studenta.

10 komentarzy:

  1. Jak ja się cieszę, że nie muszę na żadne zajęcia wychodzić ze swojego wydziału (no poza w-fem, ale go akurat nie mam ^^)
    Kawa studentowi rzecz niezbędna - właściciel naszego wydziałowego automatu chyba zarabia majątek, zwłaszcza, że ostatnio połknął mi 5zł (automat, nie właściciel) i nie raczył tego zauważyć. To za karę płacę teraz 10groszówkami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie mam w-fu.
      :)

      A nam dziś za karę wysiadł automat...
      :<

      Usuń
    2. Nie bój się, kiedyś będziesz miała...
      Ot, złośliwość losu. Nasz też nie zawsze działa, ale ja i tak teraz uczę się pić kawę w mieszkaniu, żeby nie zbankrutować :)

      Usuń
    3. No, nie wiem.
      Myślę, że znowu będzie zwolnionko.
      Mi się zawsze coś dzieje.
      ;)

      Ech, ale w mieszkaniu nie ma z kremową śmietanką, z czekoladą i bananowym smaczkiem...
      :<

      Usuń
    4. A to chyba, że takie buty...
      U mnie nie ma aż tak wymyślnego automatu, więc w sumie nic nie tracę :)

      Usuń
    5. W sumie tracisz, ale o tym nie wiesz, po prostu.
      ^^

      Usuń
    6. Żeby sobie jakoś mój kawowy świat urozmajcić zainwestowałam dziś w trójwartwowe latte karmelowe w torebce. Fajny bajer, ale drogi :)

      Usuń
    7. Fajny, fakt.
      ja mam zawsze problem z tą trójwarstwowością.
      ;)

      Usuń
  2. hm, ale medycyna to chyba nie w instytucie zoologicznym? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mm, neurobiologia.
      Liczę na medycynę w przyszłym roku.
      ;)

      Usuń